Archiwum 06 lipca 2009


inspiracje...
Autor: cyniczna
06 lipca 2009, 10:13

Luuudzieee, ale się nie wyspałam... Całą noc grzmiało i padało, a było tak duszno... Dumałam, czy zamknąć okna = nie słyszeć grzmotów, nie musieć się martwić o wodę na parapecie, ale dusić się we własnym sosie; czy zostawić otwarte okna = mieć świeże powietrze, ale spać czujnie jak zając... wybrałam to drugie i PADAM!!!!

 

Luby ostatnio w roli miłośnika zwierząt przygarnął młodego wilka (znaczy prawdopodobnie sądząc po rodzicach to owczarek niemiecki będzie), suczkę (a jakżeby inaczej :)). Bardzo chciał zintegrować naszą chowchowkę z małą wilczycą i puścił je razem na ogród. Kudłacz szybko sie zmęczył i szukał rozpaczliwie wody, a napiwszy się do syta (przy czym wlazła nogami przednimi do wiadra z wodą), zległa pod krzakiem w cieniu i dyszała. Z kolei wilczyca dostała szału, bardzo chciała sie bawić z chowchowką, skakała po niej, rozpędzała się i z impetem w kudłacza uderzała... Chowchowka znosiła to cierpliwie jakiś czas, ale miarka się przebrała, kiedy wilczyca rzuciła się na nią i wyrwała jej kilka kłaków z karku. Chowchowka podniosła się dumnie, wyszczerzyła zęby na dzierżącego w zębach kawał jej futra młokosa, trzasnęła go łapą w pysk i młoda podkuliła ogon i skamląc uciekła w najdalszy kąt ogrodu... To się nazywa czuć respekt :) Potem młoda bawiła się jeszcze z chowchowką, ale już nie tak nachalnie :)

 

A wczoraj sobie leżymy grzecznie (tak, dobrze tu widać: GRZECZNIE) z Lubym, On mi opowiada jakieś historyjki, które wywołują u mnie salwę śmiechu, przy tym mnie łaskocze w brzuch. No i tak sobie leżymy, zasypiamy już, Luby całym ramieniem ulokowany na moim brzuchu... No i tego było Dzidzi za dużo. Jak się zdenerwowała, że ją ojciec gniecie, to sprzedała Lubemu taką serię kopniaków, że się zupełnie rozbudził i zachwycony krzyczał "Ale ma kopa, piłkarz jeden. Ty to czujesz, jak kopie? Czujesz?". Myślę sobie: jak mam nie czuć, skoro najpierw ja obrywam... Oj, Dzidź się wczoraj przyłożył do tego kopania. Potem Luby zabrał rękę, Dzidź się przekręcił, szturchnął mi jelita na dobranoc i poszedł spać w swej standardowej pozycji "pocałujcie Misia w ..."

 

To była miła niedziela... się ubawiłam...