Archiwum 24 września 2008


cyrk
Autor: cyniczna
24 września 2008, 12:00

Teście dostali szału. Nie byliśmy co prawda nigdy w bardzo zażyłych stosunkach, ale teraz jest już tragicznie.

Dwa tygodnie przed ślubem (ślub w najbliższą sobotę) odkryli, że jestem rozwódką na dodatek pochodzę z rozbitej rodziny. Luby zatrzymał owe informacje dla siebie, po zdefiniowaniu ich jako piorunogennych. Ślub kościelny bynajmniej nie działał na nich kojąco, wściekli się. Matka Lubego wpadła do nas do mieszkania zrobić mi karczemną awanturę z powodu, którego sama w stanie nie była wytłumaczyć. Machała rękami, krzyczała... krzyczała, hymmm, darła ryja zwyczajnie. Luby wyrzucił ją za drzwi, pogroził policją. Baby w ogóle nie szło uspokoić, po pół godzinnej awanturze nikt by nie wytrzymał, nawet tak cierpliwy człowiek, jakim jest Luby. Trzęsłam sie po tej wizycie przez cały dzień, z rąk leciały talerze, herbaty nie potrafiłam sobie do kubka nalać. Luby próbował wyjaśnić sprawę z rodzicami i pojachał do nich. Zastał oboje w stanie mocno wskazującym na spożycie, usłyszał, cytuję: "wypierdalaj" i wrócił do domu wściekły. Musiał usłyszeć z ust rodziców znacznie więcej, bo oznajmił, ze się ostatecznie stamtąd wyprowadza, ba, całą działalność wyprowadza, zaczął nawet szukać hali...

Kolejne dni były coraz gorsze. Rodzice Lubego oznajmili, ze nie przyjdą na wesele, czy choćby na ślub, ba, mają zamiar zrobić wszystko, by do śliubu nie dopuścić... że do księdza pójdą, że do sądu... Potem nagle wszystko ucichło - ot, przysłowiowa cisza przed burzą. Wpadli do mnie do domu, zaatakowali od wejścia moją niczego nie spodziewającą się mamę. Wrzaski teściowej przyciągnęły okoliczną gawiedż. Matka nie wytrzymała, bez słowa i bez ostrzeżenia wyciągnęła komórkę i zadzwoniła po policję. Teście zostali usunięci z terenu posesji przez mundurowców, a i tak już za ogrodzeniem darli się, że "nie pozwolą"...

 

Za 3 dni ślub. Nie cieszę się. Martwię się i zastanawiam, czy nie warto by ochrony wynająć. Luby przestał ze mną rozmawiać na temat rodziców, obserwuje jedynie, jak faszeruję sie tabletkami uspokajającymi, przytula, zmusza do zamawiania kwiatów, do naklejania wierszyków weselnych na alkohol, wozi po sklepach, zachęca do kupowania weselnych "suwenirów".

 

Za 3 dni ślub. Nie chcę już wesela. Chcę spokojnego, cichego ślubu, w małym kościółku. Tylko my, świadkowie i ksiądz...

 

Za 3 dni ślub. Drżą mi ręce, włosy muszę farbować - na głowie mam siwy balejaż (jeszcze miesiąc temu nie było na mych włosach żadnych śladów siwizny, dziś wyglądam jak starsza pani).

 

Za 3 dni ślub... Nie dam rady.