Archiwum 13 maja 2008


swąd palonego ciała
Autor: cyniczna
13 maja 2008, 12:20

Jestem dumna z Lubego! Taki dzielny, taki wyrozumiały, wspaniałomyślny jest!!!! Och, hymnom pochwalnym nie byłoby końca, gdybym choć jeden wyśpiewać umiała... Za cóż mu ta chwała i honory? Za moje solaryzowanie się.

 

Wpadłyśmy z przyjaciółką na, wydawać by się mogło, niewinny i słuszny, z punktu poprawy samooceny, pomysł, by położyć sie na solarium... na 10 minutek. Jak postanowiłyśmy, tak zrobiłyśmy. Zległyśmy pod lampami (między raczej) ergolina500. Zawsze chodzimy na 10 minut, bo dłużej ani potrzeby nie ma, ani żadna z nas by tego dłużej nie zniesła.

Po owych 10 minutach zadowolone wyszłyśmy (aczkolwiek raczej nie opalone) z postanowieniem ponownego odwiedzenia owego obiektu za dni kilka, nawet się zapisałyśmy. Śladów po opalaniu nie było absolutnie żadnych.

Wieczorem odrobinę piekły mnie pośladki, potem pod kolanami i pod ramionami. Pieczenie osiągnęło punkt kulminacyjny o godzinie 22 w sobotę. Wtedy Mój Luby postanowił ratować mnie środkami farmakologicznymi i udać się do apteki po wsparcie. Cierpliwie smarował i wklepywał specyfiki, nie skomentował ani słowem mych jęków i narzekań. Nie przespałam nocy, dostałam gorączki i zawrotów głowy. Luby dzielnie poił mnie woda mineralną, opatrywał poparzone ciało, przytulał, całował, pocieszał. W niedzielny poranek Luby pomógł mi zwlec sie z łóżka, wklepał we mnie tony medykamentów i ubrał od stóp do głów (przy czym odmówiłam katygorycznie włożenia stanika). Na tyłku już się nie dało usiąść... Och, pośladki, jakże wasza funkcja niedoceniana jest przez ludzkość!!! Cóż... niedziela była okropna, w poniedziałek rano obmyślałam możliwość nie pójścia do roboty. Dziś nareszcie żyję i me pośladki toże :)

 

Och, Luby, jakże ja Ci jestem wdzięczna za ten weekend... za wyrozumiełość i ... milczenie.

 

 

P.S. i co to, do cholery, za lampy były??????