Najnowsze wpisy, strona 20


Raz, dwa, trzy...
Autor: cyniczna
17 stycznia 2008, 14:51

Dokonałam epokowego odkrycia spacerując dziś z dwuletnim synkim koleżanki! Pamiętam zadziwiająco wiele dziecięcych wierszyków, rymowanek, wyliczanek!! Zaśmiewał się do łez, a jego skrzący się śmiech był dla mnie zachętą do wygrzebywania z zakamarków pamięci coraz to innych rymowanek.

"Jese, jese, tota, jese!!" (tłumaczę: "jeszcze, jeszcze, ciocia, jeszcze!") - krzyczał zdzierając to zwoje maleńkie gardziołko.

Hitem były wierzyki matematyczne.

Jeden, dwa,
 jeden, dwa,
 pewna pani
 miała psa.
 Trzy i cztery,
 trzy i cztery,
 pies ten dziwne
 miał maniery.
 Pięć i sześć,
 pięć i sześć,
 wcale lodów
 nie chciał jeść.
 Siedem, osiem,
 siedem, osiem,
 wciąż o kości
 tylko prosił.
 Dziewięć, dziesięć,
 dziewięć, dziesięć,
 kto z nas kości
 mu przyniesie?
 Może ja?
 Może ty?
 Licz od nowa -
 raz, dwa, trzy...

"Laz, dwa, cy!!!" - wtórował mi skacząc po kałużach (czego zapewne jego matka by tego nie pochwaliła... ale w końcu miał gumaki!!! problem nie istniał) - "Tota, laz, dwa, cy!!!" - machał rączką naśladujac moje gesty wykonywane przy wyliczance domagajac się powtórki.

"Jeszcze raz?!" - wskoczyłam za nim do kałuży.

"Jese!!!!" - i odmów takiemu! Odmów mu patrząc w te śliczne, roześmiane niebieskie oczka!

Już od rana na podwórzu
 wśród patyków i wśród liści
 przycupnęli nad kałużą
 pracowici kałużyści.
 Wygrzebują brud z kałuży,
 niech kałuża będzie czysta!
 Pełne ręce ma roboty
 każdy dobry kałużysta!

"Ne, ne!!!" - przerwał mi -"laz, dwa, cy!!!" - No, tak, ciotce trzeba dokładniej wyjaśnić, który to wierszyk miał być....

Skakałam z nim po kałużach, robiłam mu "samoloty", nosiłam "na barana", zbierałam z nim patyki, recytując w nieskończoność wierszyki (koniecznie z cyferkami w tle!).

Ogon? Ogon jeden mam,
 policzyłem sobie sam!
 Nosek - jeden. Łapką czuję.
 Teraz uszy porachuję.
 Dwa mam uszka! Myję dwa,
 więc odpowiedź nie jest zła.
 Przytulę się do kanapki
 będę teraz liczył łapki.
 Jedna, druga, trzecia, czwarta...
 Ta odpowiedź szóstki warta!


LUDZIE!!!!! NIESAMOWITE!!! MOGĘ TAK BEZ KOŃCA!!!

Oddałam Adriana roześmianego, zaczerwienionego, szczęśliwego, wykrzykującego ciągle to swoje "laz, dwa". Marzena spojrzała na mnie krytycznie i pokiwała mi groźnie palcem.

"No, co?" - wzruszyłam ramionami zjeżdżając już po poręczy - "Podobno dzieci na całym świecie bywają niegrzeczne czasem, lecz to nie u nas, nie w naszym mieście - to gdzieś za górą, za lasem" - wykrzyczałam na odchodne śmiejąc się.

"Wariatka!!" - krzyk Marzeny rozległ się echem po klatce schodowej.

To ile ja mam lat??? Niech się skupię... Trzydzieści, cholera...

P.S. i szkoda, że autorów wierszyków cytowanych tutaj nie pamiętam....

Lubię o poranku zlizywac rose z Twoich traw......
Autor: cyniczna
16 stycznia 2008, 09:22

Obudziłam się w cieple Jego ciała - przyjemne.

Obudziałam się na ostry dźwięk budzika - mniej przyjemne.

Wstałam z ociąganiem, boso podreptałam do kuchni i niemal natychmiast wsadziłam nos do lodówki w poszukiwaniu jedzenia. Moja ręka bezwiednie krążyła po blacie obok w poszukiwaniu butelki wody mineralnej. Wyciągnęłam produkty żywnościowe, które najlepiej wg mnie komponować się będą z ciemnym pieczywem. Przyssana do półtoralitrowego źródełka wody artezyjskiej kroiłam leniwie pomidory i smarowałam chleb masłem. Zazwyczaj wybudzam się w połowie opróżnianej butelki. Dziś wybudziłam się znacznie szybciej za Jego przyczyną. Posadził mnie na kuchennym blacie. Wylądowałam gołym tyłkiem w kanapkach i maśle... A czort z kanapkami!!!!  Pachniał miętowo, uśmiechnęłam się na myśl, że mył zęby bez szczoteczki (myśl: a moze pożarł pół tubki blendameda???). Kochał sie ze mną bez słowa... Drżą mi ręce, kiedy o tym myślę.

A kiedy wyszłam spod prysznica, zastałam go w idealnie posprzątanej kuchni szykującego śniadanie...

 

...no, cudnie jest Perskie oko.

Myśli niektórych ludzi są tak płytkie,...
Autor: cyniczna
14 stycznia 2008, 09:21

Moja Jakże Wielce Wykolejona Umysłowo Siostro! Kobieto Wmagająca Długotrwałej Analizy Psychologicznej (o ile Już Nie Psychiatrycznej)! Istoto Bezmyślna i Irracjonalna w Swych Poczynaniach! Przyjmijże do wiadomości, że Twoje problemy NIE ISTNIEJĄ! Sama je stworzyłaś w swej chorej wyobraźni i sama powinnaś przyznać, że są jedynie ułudą, bytem niematerialnym! NIE MA ICH, NIE BYŁO I NIE BĘDZIE!!! Dzięki Tobie Twój mąż pije (nie chcąc wrócić do domu i nie będąc w stanie spojrzeć na Ciebie w stanie trzeźwości). Dzięki Tobie Twój syn woli nudzić się u babci, niż iść z Tobą do wesołego miasteczka. Sama ponosisz odpowiedzialność za to, że Twoje koleżanki Cię unikają i że masz tak wielu wrogów. Siostro! Jesteś temu winna! Bo jesteś niewiarygodnie sztuczną, zakłamaną, wiecznie nadąsaną i obrażoną, niemiłosiernie głupią bździągwą z urojonym poczuciem krzywdy! Tobie nigdy nic nie pasuje, wiecznie skwaszona chodzisz! Tobie nie wolno zaufać, gdyż powierzone Ci tajemnice szybko stają się tajemnicami ogólnośiawtowymi (zapewne w ramach pozyskiwania przyjaciół)! Masz niewiarygodnie męczącą osobowość, co w połączeniu z brakiem jakichkolwiek umiejętności kulinarnych i "szerokodupstwem", jest kompozycją nie do zaakceptowania! Twoje krokodyle łzy i sztuczne przeprosiny, Twoje obietnice "poprawy" są czczą gadaniną! Wszystko to psu na budę! Zechciej więc, Droga Siostro, przyjąć moje najszczersze kondolencje z powodu Twego upośledzenia i racz nie nękać mnie więcej swoją bytnością, bądź niedorzecznymi smsami. Nawróć się Psychopatko, bo niszczysz wszystko i wszystkich wokół! Nawróć się, tego życzę Ci ja - ta najgorsza.

 

P.S. O! Widzę brata ksero! Brata hehehe ... z męską końcówką.... "męska końcówka"  ZażenowanieO, jakże przyjemnie się to kojarzy! Perskie oko

...więc ciepło pozdrawiam :)
Autor: cyniczna
10 stycznia 2008, 09:38

Stałam naprzeciwko ratusza przyglądając się odnowionej kamieniarce, portalom z piaskowca i sowie na fontannie żałując niezmiernie, że nie ubrałam co najmniej barchanowych gaci. Czułam jak po moich biednych nerkach hula wiatr, nieustannie przypominając mi o zagrożeniu zapaleniem pęcherza i przyjemnościach z tym związanych. Nie słuchałam wywodów konserwatorów, raczej koncentrowałam całą swoją uwagę na schowaniu się przed wiatrem za ich plecami. Wychodziło mi to dość nieudolnie, gdyż przy każdej takiej próbie, zostawałam brutalnie wyciągnięta do przodu celem ukazania mi odkrytego przez nich piękna szesnastowiecznych fresków. Nie w głowie mi były uroki zabytków. Od 3 godzin biegałam po mieście próbując „odwiedzić” wszystkie bieżące roboty budowlane, od 3 godzin zdzierałam gardło na wykonawców i od 3 godzin wystawiałam ciało na przenikliwy ziąb. Marzyłam o herbacie z cytryną, o herbacie z miodem, o herbacie z rumem! Marzyłam o cieple grzejnika!!! O systemie centralnego ogrzewania, którego dobroczynne właściwości  mogłyby docenić moje nerki.

Tak, cudnie jest! - Ożywiłam się nagle wyczuwając nadarzającą się okazję do natychmiastowej ucieczki z tego wygwizdowa.

Pożegnawszy się dość lakonicznie za to ze szczerym, szerokim uśmiechem (w końcu właśnie uwolniłam się od konieczności wystawiania tyłka na wyjątkowo nieprzyjemne pieszczoty wiatru), uciekłam do samochodu.

Wróciłam do biura szczęśliwa. Szczęśliwa z tak błahego powodu jakim jest ciepły grzejnik, do którego NATYCHMIAST przylgnęłam.

Nirwanę osiągnęłam, gdy zobaczyłam kwitek z „trzynastką” na biurku

Carpe diem
Autor: cyniczna
07 stycznia 2008, 08:37

Moi Mili!

Oto jestem! Nie żebym jakoś radykalnie się zmieniła podczas tej świąteczno-noworocznej przerwy :) Ale zawsze to w nowym roku nowa JA :) Powiedzmy, że postanowienie noworoczne...

 

A kiedy jechałam dziś do pracy z oszałamiającą prędkością 30km/h, głowę wypełniały myśli o Nim, nosdrza pełne były Jego zapachu, a skóra wciąż pamiętała dotyk Jego palców... Dwa tygodnie z Nim. Dwa tygodnie poznawania, smakowania, dotykania. Wciąż jestem obolała po miłosnych uniesieniach :)) Och, zabójczo, piorunująco przystojny to On nie jest, ale kiedy jest w pobliżu, moje dłonie same się do Niego wyciągają, a moje ciało chce się o Niego ocierać. No i to wspaniałe poczucie bezpieczeństwa. Wszystko inne to GÓWNO!

 

G Ó W N O

 

Gówno! Bo jakże inaczej nazwać wymysły mojej siostry (lub pseudosiostry, bo chyba ją w szpitalu podrzucili) odnośnie mojego rzekomego romansu ze szwagrem (znaczy jej mężem). Idiotka!!! Co za cipa głupia! Najpierw mnie zatakło, potem mnie to zirytowało, a na koniec całość została zwieńczona głupawym śmiechem. Niech się durna w mózg puknie!!! kiedy już go znajdzie! A najciekawsze jest to, że wymyśliła to wtedy, gdy ciało mi drżało na myśl o Mirku! na myśl o NIM a nie o moim pożalsięboże szwagrze!!!! Czyżbym zdenerwowana była? A i owszem!

Gówno! Bo cóz innego zastałam po powrocie do pracy, jak nie stertę gównianych papierzysk na biurku!!!?

Gówno! Bo czymże innym jest ta breja na drodze, kiedyś zwana szumnie i nieco na wyrost śniegiem?

Gówno! Bo dwa dni bez Niego w perspektywie wydają się być daaardzooo długieeee!