Archiwum październik 2008, strona 1


co do oka...
Autor: cyniczna
05 października 2008, 21:06

Jutro do pracy. Zastanawiam się, jak przejadę 40km w tą i z powrotem o jednym oku. W zasadzie mam widzenie zbieżne i mam wrażenie, że zezuję... Moi mili, włos w oku to powazna sprawa! Dostałam antybiotyki, bo sie jakieś zapalenie wdało. A wydawało mi się, że jest ok, bo kolorek białka neutralny się zrobił. Nic jednak bardziej mylnego! Okulistka mnie jakimś "skrobaniem dna oka" straszyła! Ma się to wrodzone szczęście!

...
Autor: cyniczna
05 października 2008, 00:49

Kupiłam znicz...

Nigdy nie kupowałam zniczy na Wszystkich Świętych. Mam dużą rodzinę i jakoś w ogromie lampek brak moich był nieodczuwalny.

...kupiłam znicz... ze szkła niczym białe serduszko... z maleńkim śpiącym złotym aniołkiem w środku...

Gdy go przyniosłam do domu, Luby wyszedł z kuchni dostrzegwszy go wśród wyciąganiętych przeze mnie zakupów.

 

 

Teraz Luby śpi. Jest pijany. Tak bardzo pijany, że przypomina mi w zachowaniu "teściową". To było relaksacyjne, niewinne ognisko. Jestem na Niego zła. BARDZO! Pisanie o tym nie ma najmniejszego sensu...

powroty
Autor: cyniczna
03 października 2008, 20:35

Z króciutkiego, zaledwie trzydniowego (i conajmniej czterokilogramowiększego) urlopiku wróciliśmy z Małżonem (zwanym także Lubym) do domu... do swego twardego, ogromnego łóżka :) Nie powiem, z wdzięcznością się na nim mościliśmy bezpośrednio po porzuceniu w progu maneli. W  Karpaczu było cudnie, jednakże łóżka nie spełniły mych oczekiwań! :/

 

Sami w hotelu... mrrr... Nawet mgliste poranki (2 na 3) były piękne :) Romantyczne, nieśpieszne śniadanka, wieczory przy kominku... :)))))

 

Wyprawa na Śnieżkę żółtym/niebieskim szlakiem (porywać się na inny, byłoby szaleństwem)... Herbatka z citronem w Strzesze Akademickiej podczas lodowatego deszczu... Wichura, że głowę urywa, przy Samotni. Zignorowanie GOPRowców i podjęcie próby dostania się w okolicę trzech talerzy... Wszystko z Lubym w tle, z Lubym na planie głównym, z Lubym holujacym mnie pod górę i z Lubym asekurującym mnie w dół... Z Lubym "dalej, kurwa, nie idę" i z Lubym "wróć po mnie z bernardynem i beczułką rumu"...

 

No i jak Go nie kochać?